wtorek, 8 listopada 2011


Skuteczne pozycjonowanie własnej strony ważnym elementem biznesu


Autorem artykułu jest pacman82



W dobie coraz większej konkurencji na rynku handlu i usług każdy właściciel szuka skutecznej reklamy dla swojej firmy. Telewizja, radio, prasa czy bilbordy to relikt przeszłości. Przyszłością każdej szanującej się działalności gospodarczej jest internet.
Triumfy zaczyna święcić pozycjonowanie stron, które stało się najbardziej pożądaną formą reklamy jaką może zaproponować internet. A to wszystko za sprawą skuteczności i szybkości jaką zapewnia przy docieraniu do klienta. Każdego dnia miliony mieszkańców Ziemi wpisuje do wyszukiwarek internetowych poszukiwane słowa kluczowe, a następnie wybiera jedną z pierwszych propozycji znajdujących się wśród wyników. To właśnie sprawia, że bezpośrednie dotarcie do poszukującego danej usługi klienta staje się banalnie proste. Jest jednak kilka ważnych aspektów, które należy przeanalizować zanim pomyśli się o zainwestowaniu pieniędzy w pozycjonowanie stron. Przede wszystkim czy potencjalny odbiorca naszych usług korzysta i poszukuje ich w internecie. Jeśli branża, którą reprezentujemy nie ma swojego małego kącika w necie, nie ma też najmniejszego sensu bawienie się w umieszczanie jej w internecie. Poza tym prowadząc przez dłuższy czas witrynę internetową należałoby przeanalizować statystykę – jak wielu odwiedzających naszą stronę decyduje się na zakup towarów bądź usług. Jeśli w chwili obecnej stanowią oni niewielki odsetek klientów, to najprawdopodobniej w przyszłości dzięki pozycjonowaniu nie zmieni się to jakoś diametralnie. Są to istotne informacje, które będą przekładały się na wzrost sprzedaży po osiągnięciu przez serwis wysokiej pozycji wśród wyników wyszukiwania w google. Jeśli stwierdzimy, że zyski znacznie przewyższą zainwestowane środki, to pozostaje nam już tylko jedno zadanie – znalezienie firmy, która zajmuje się optymalizacją stron.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

niedziela, 6 listopada 2011


Smartfon, tablet i nieograniczony dostęp do Facebooka - niezbędne narzędzia pracy nowego pokolenia


Autorem artykułu jest Aleksandra  W.



Nowe pokolenie - nowe zasady Nastolatki wkraczające na rynek  pracy powoli zaczynają dokonywać zmian w istniejących dotąd zasadach  wielu korporacji. Wychowani w epoce komputerów, Internetu i social media  mają zupełnie inne oczekiwania wobec pracodawców niż ich starsi o parę  czy paręnaście lat koledzy.
Wszystko to, czego domagają się  dzisiejsi 18-latkowie stawiający swoje pierwsze kroki w miejscu pracy,  zbadane zostało przez Siemens Enterprise Communications. Badanie te nie  pozostawia złudzeń obecnym pracodawcom, nowa generacja pracowników  oczekuje dostępu do nowych technologii, w tym także do serwisów  społecznościowych.

Laptop na start

Odejście od dress codu, kontestacja  autorytetów czy częste zmiany zatrudnienia to rzeczy do których  przyzwyczaiło nas pokolenie Y. Dzisiejsi 16- i 18-latkowie chcą czegoś  więcej - stałego kontaktu z nowymi mediami. W badaniu Siemensa jeden na  czterech nastolatków oczekuje od pracodawcy służbowego smartfona,  a jeden na sześciu możliwości korzystania z Facebooka w pracy. Prawie  połowa, bo aż 40% badanych, chce otrzymać laptop już przy zatrudnieniu,  a kolejnych 13% domaga się tabletu. Za tymi potrzebami prawdopodobnie  podążą niedługo pracodawcy w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii,  gdzie recesja powodująca trudności w pozyskaniu odpowiednich kandydatów  zmusza do zwiększania konkurencyjności ofert pracy. Proponowanie młodym  absolwentom szansy na korzystanie z ulubionych technologii w miejscu  pracy może okazać się dobrą strategią zachęcenia najlepszych do  składania aplikacji w konkretnej firmie.

Kaprys czy konieczność?

Dla pracowników poprzednich generacji  oczekiwania nastoletnich nowicjuszy wydają się mocno przesadzone. Coraz  więcej jednak przemawia za tym, że idea zapewnienia w pracy technologii,  z których młodzi korzystają na co dzień stanie się koniecznością.  Dzieje się tak dlatego, że tradycyjne metody pozyskiwania informacji są  dla młodych ludzi czymś nieznanym. Podczas gdy świetnie radzą sobie  z szukaniem danych w Internecie, mają ogromne problemy z robieniem tego  poza siecią, np. w bibliotekach czy miejscach, gdzie niezbędny jest  kontakt interpersonalny. Także uwaga wytrenowana latami internetowej  praktyki działa u nich trochę inaczej niż u starszej generacji. Młodzi  pracownicy przyzwyczajeni są do wykonywania wielu czynności  jednocześnie, ale trudniej skupić im się na jednym dłuższym zadaniu.  Działają niezwykle szybko, ale też bardzo pobieżnie. Cechy te świetnie  sprawdzają się podczas korzystania z nowych mediów. Jednak jeśli praca,  którą wykonują nie opiera się na ich użyciu, efektywność takich osób  znacząco spada. O tym, że tak jest, przekonują sami zainteresowani. 70%  nastolatków uważa, że korzystanie ze smartfona i tabletu znacząco  ułatwiłoby im pracę, a 55% dostrzega wzrost efektywności swojej pracy  przy ich użyciu.

Nowe oblicze mediów społecznościowych

Młodzież idąca do pracy nie wyobraża  sobie życia bez portali społecznościowych. Przyzwyczajenie do nabywania  i podtrzymywania kontaktów drogą elektroniczną jest na tyle silne, że  często wypiera u nich tradycyjne formy nawiązywania relacji z innymi.  Dla pracodawcy jest to sygnał, że jeśli chce się skomunikować z takim  pracownikiem, musi sięgnąć do jego narzędzi: Facebooka, Twittera czy  Google +. Niektóre firmy już wyszły naprzeciw potrzebom pracowników  i umożliwiają np. czat z prezesem. Częściej jednak social media  wykorzystywane są w pracy jako element integrujący młody zespół albo  metoda kontaktu z klientami, dla których portale te są ważnym źródłem  informacji.

Mirroring effect, czyli kopiuj-wklej z domu do pracy

Potrzeba stałego używania nowych  technologii przez nowe pokolenie pracowników stała się przedmiotem  zainteresowań wielu specjalistów. Odnaleźli oni wyjaśnienie dla tego  fenomenu, który nazwali efektem lustrzanym (mirroring effect). Polega on  na tym, że młodzi ludzie spędzając większość swojego czasu na kontakcie  z nowymi mediami, kształtują swoje nawyki dotyczące pracy i uczenia  się, które kopiują potem na życie zawodowe. Co ciekawe, pragną przenieść  do pracy nie tylko narzędzia, jakimi się na co dzień posługują  (smartfon, tablet, laptop), ale także kanały komunikacji z innymi  (Twitter, Facebook, Google+). Wykonując swoje obowiązki zawodowe, chcą  mieć dostęp do  tego wszystkiego, z czego dotychczas korzystali w domu.

Cena

Jednak nawet tak duże udogodnienia ze  strony pracodawców mają swoją cenę. Co ciekawe, młodzi ludzie świetnie  zdają sobie z niej sprawę i są skłonni się na nią godzić. 32% badanych  uważa, że laptop i smartfon w pracy przekonałyby ich do zostawania po  godzinach, podczas gdy 18% amerykańskich nastolatków za posiadanie iPada  i BlackBerrys pracowałoby do wieczora. Dostęp do nowych technologii  skłania ich też do większego dzielenia się danymi o sobie z pracodawcą.  Za możliwość korzystania z Facebooka i funkcji geolokalizacji 15%  młodzieży chętnie udostępni informacje o swojej lokalizacji do celów  zawodowych.

---
   
Karolina Bodzioch



Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl


Czasami lepiej mieć wolne – Tygodniowy komentarz giełdowy I.11


Autorem artykułu jest dudkins



Komentarz przygotowany w dniu 4.11.2011 roku. Mijający tydzień po raz kolejny przebiegał pod dyktando polityków i ich decyzji w sprawie ratowania Grecji.
dogal1

Po zeszłotygodniowym szczycie Unii Europejskiej gdzie ustalono po ciężkich debatach decyzje dotyczące restrukturyzacji długu Grecji, ewentualnego dotowania banków oraz funkcjonowania Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (więcej w poprzednim komentarzu).

Na rynkach zapanował spokój. Nawet piątkowe i poniedziałkowe spadki miały charakter korekcyjny. Po tak dużych wzrostach chwila wytchnienia, realizacja zysków wydawała się czymś naturalnym, co nikogo szczególnie nie dziwi. Lekkim rozczarowaniem w poniedziałek okazał się odczyt sprzedaży detalicznego z Niemiec, która w ostatnim miesiącu wyhamowała (0,4% m/m). Na naszym rynku zgodnie zresztą z oczekiwaniami obrót był niewielki. Z pewnością część inwestorów zrobiła sobie dłuższe wolne związane z dniem Wszystkich Świętych.



I właśnie ten wolny wtorek uratował nasz rynek przed potężną falą spekulacji i negatywnego ryzyka politycznego rozlewającego się na rynki finansowe. Jak widać czasami lepiej jest odpocząć, dać czas na ochłonięcie. O czym mowa? Oczywiście o zaskakującej zapowiedzi premiera Grecji Jeorjosa Papandreu. Zaproponował on bowiem iż Grecja zgodzi się na warunki restrukturyzacji długu i związanymi z nim reformami i cięciami w sferze budżetowej po konsultacji społecznej w formie referendum. To bardzo zaskakująca decyzja, gdyż ok. 60% Greków jest przeciwnym oszczędnościom. Inna kwestia to ta w jaki zatem sposób chcą oni spłacić swoje długi. Naturalne jest że długi trzeba spłacać, a oni zwyczajnie „udają Greka”. Na wieść o tym rynki runęły we wtorek blisko 5%.



Zatem wszystko wskazywało na bardzo negatywne otwarcie naszego rynku w środę. Co prawda otwarcie było dość niskie jednak pozostała część sesji przebiegała pod dyktando byków, wyprowadzając WIG20 na zieloną stronę. Co zatem spowodowało taką reakcje. Rozpoczęto spekulować na temat pytania w referendum. Otóż 70% Greków jest za pozostaniem w strefie euro. Bez przyjęcia pomocy i cięć nie będzie miejsca dla Grecji w strefie. Z drugiej strony 60% Greków nie chce pomocy. Oczywiście jest to sprzeczne, jednak trzeba pamiętać iż przeciętny Grek nie do końca zdaje sobie sprawę z powiązań politycznych. Zmiana pytania zatem zwiększała szanse na korzystna decyzję Greków. Dodatkowo dobry indeks PMI dla przemysłu polskiego, dobry raport ADP z USA i spekulacje dotyczące ewentualnego QE3 pomagały rynkom.



Kluczowym dniem okazał się czwartek kiedy to podczas szczytu rynki spekulowały na temat dymisji premiera Grecji. Podobno referendum sprzeciwił się min. finansów Grecji. Rozwiązaniem miało być utworzenie Nowego rządu lub rozpisanie wyborów. Doniesienia okazały się jednak nieprawdziwe. Papandreu zostaje, nie będzie natomiast referendum. Oliwy do ognia dolała jeszcze decyzja EBC, który obniżył stopy procentowe o 0,25% do poziomu 1,25%. Zaskakująca decyzja zapadała na pierwszym posiedzeniu nowego prezesa – Włocha Draghiego. Wywołało to na rynku duży optymizm. Rynki mocno rosły w czwartkowy dzień.



Piątek niestety przyniósł rozczarowanie jeżeli chodzi o dane makro. Słabe dane PMI usług dla Niemiec i Eurolandu, fatalne zamówienia w niemieckim przemyśle (spadek 4,3% m/m), kiepskie dane z rynku pracy w USA zepchnęły indeksy na  czerwoną stronę. Dodatkowym czynnikiem negatywnym okazały się spekulacje dotyczące przetrwania gabinetu Berlusconiego we Włoszech. Coraz więcej wskazuje na dymisje premiera Włoch. Słabe dany rozpoczęły podawać również europejskie banki, które w swoich wynikach wykazały straty na Greckich obligacjach. Po tych informacjach rynek mocno spadł ciągnięty szczególnie przez sektor bankowy …

---
   
Więcej ciekawych informacji na:

http://finanse-dla-kazdego.blogspot.com



Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl